Coraz częściej bawi mnie zjawisko "ręki Boga" wymierzanej anonimowo w sieci. Słyszę od Was wiele historii, sama ostatnio doświadczam podobnych i … śmiać mi się chce. Jakim trzeba być tchórzem, jak bardzo nie mieć osobowości, żeby kryć się pod fałszywym adresem, nickiem, profilem. Skoro masz tyle do powiedzenia, czemu robisz to anonimowo? Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tego rodzaju treści nie są kierowane do Was twarzą w twarz? Indywidualnie? Bezpośrednio? Czemu ten hejt, który w Was jest wymierzony szuka poklasku, wyciągając na wierzch strzępki historii, która z prawdą mija się na dzień dobry.
Powiem Wam czemu. Przede wszystkim dlatego, że pytający naraża się na odpowiedź. A tego rodzaju osoby nie chcą znać odpowiedzi, nie chodzi tu o poznanie, zrozumienie czy chociażby doinformowanie swojej osoby. Bo lepiej tępo nienawidzić niż wykazać się resztkami inteligencji, której ostatnio coraz rzadziej można doświadczyć..
Po drugie, zgnilizna w żyłach takiej osoby, tak przeżarła jej osobowość, że inaczej nie potrafi żyć. Miesza się w nieswoje sprawy, bawi się na podwórku życia kogoś innego, bo na jej własnym już dawno panuje taki chaos i zgliszcza, że nic więcej już jej nie pozostaje. Stoi potem w pierwszym rzędzie na mszy przyjmując komunię świętą, modląc się do Boga o jego sprawiedliwą rękę dla "tej okropnej osoby". Tylko jakimś trafem, ta ręka nie dosiąga nikogo innego, tylko tego, kto się o nią modli.
Paradoks? Ironia życia? "Równowaga" - bym rzekła i uśmiechnęła się pod nosem. Ja. I Wam też życzę takiego podejścia.
4 Odpowiedzi