Macie wolny weekend? To proponuje Wam wskoczyć w pociąg i w ciągu 5 godzin wysiąść nad naszym polskim morzem. 5 godzin z Krakowa, 3 z Warszawy - nie wiem jak z innych miast ale PKP zadbało o wyjątkowo komfortowe połączenie. Podróż zleciała nawet nie wiem kiedy. Ja jestem zakochana w tak zwanym "wagonie ciszy", gdzie mogę wyłączyć głowę bo: nikt nie rozmawia na głos, nie dzwonią telefony, można w spokoju czytać książkę, spać, pisać... co kto lubi.
Tak czy siak, jeżeli już w pociągu jesteście a Waszym przeznaczeniem jest Sopot lub Gdynia to koniecznie musicie zjeść obiad w Tłustej Kaczce . Bardzo przyzwoita cenowo restauracja mieszcząca się w Gdyni na ulicy Spółdzielczej 2. Nowoczesna odsłona kuchni polskiej z zachowaniem tradycji. Przyjemne wnętrze i genialne jedzenie.
W Sopocie punktem obowiązkowym jest White Marlin i ich najlepsze desery ever! Jak Polska długa i szeroka, uwierzcie nie trafiłam jeszcze na miejsce ze słodyczami, do którego wracam w pamięci i robię "ech".
Jak już w Sopocie jesteśmy to zostaniemy dłużej. Oczywiście oprócz Molo, spaceru po plaży i po całkiem urokliwym miasteczku, wieczorem proponuje Wam rozerwać się w Spatif-ie. Od wejścia do wyjścia nie schodzi się z parkietu. Nie ma opcji, żeby komuś muza nie podeszła bo takiego przeglądu gatunków muzycznych nie doznałam ani na liście radiowej 3 ani na RMF-owskiej Mezzoforte. Miejsce nie ma nic wspólnego z lansiarstwem, ubiór po prostu fajny, ceny jak w każdym barze. Przyznam, że chociaż swojego czasu byłam niezłym "party animal" (trochę mi zostało z tych czasów), to nie spotkałam się nigdy wcześniej i nigdy później z tak ekstrawaganckim miejscem. Warto zaglądnąć chociażby żeby zobaczyć o co mi chodzi 🙂
Po tych szaleństwach proponuje Wam obiad w Thai Thai Sopot. Świetne, tajskie jedzenie. Mocne smaki i aromaty postawią Was na nogi. I miejscówka centralnie przy Monciaku (nie wiem czemu ale jak wypowiadam to słowo to w głowie mam od razu kawałek Projektu Trójząb haha).
