BOCCANERA (Kraków)


Gdyby gościnność miała imię, to na pewno brzmiało by ono Boccanera. Ta włoska restauracja serwująca proste dania podbiła moje serce. Wszystko tam się zgadza. Niemała machina napędzana pozytywną energią ludzi, dopieszczony każdy szczegół wnętrza, jak i estetyka tego, co na talerzu, to nie przypadek. Widać ciężką pracę, widać zamiłowanie do ludzi a przede wszystkim widać doświadczenie. Doświadczenie w kreowaniu miejsca, do którego chce się wracać. A to moi mili Państwo wcale nie jest łatwe.

W ilu włoskich restauracjach w Krakowie byliście?

No właśnie. Kraków Włochami stoi jak długi i szeroki. Kochamy włoskie jedzenie, ile miejsc tyle okrzyków zachwytu i złości. A ja nadal uważam, że na palcach dwóch rąk (i to niecałych) można zliczyć takie, które polecam ja. Nietuzinkowe, zachwycające, mistrzowskie w soim wykonaniu. I właśnie dołączyła do nich Restauracja Boccanera.

Przede wszystkim w Zaułku Niewiernego Tomasza znajdziecie tak cudne wnętrze, że już samo przebywanie w nim przyprawia o zawrót głowy. Mnie przypomina nieco lata 40-ste, bardzo staranne i mocno retro. Momentami ma się wrażenie, że na jednej z kanap zasiądzie Ojciec Chrzestny w muszce i z różą w klapie garnituru lub przy okrągłym stole z serwetką pod szyją będzie zajadał się makaronem. Mógłby też spróbować risotto z krewetkami w sosie pomidorowo-śmietanowym z czosnkiem i peperoncino z rukolą i Grana Padano (34 zł) lub Cozze, czyli małże duszone w białym winie z czosnkiem i natką pietruszki (34 zł 100% BIO The Black Sea). Bo ja zjadłam i byłam zachwycona prostotą tych dań i świeżością składników.

Nie wiem, co powiedziała by Mama Ojca Chrzestnego na Gruszkę zapiekaną z gorgonzolą i orzechami włoskimi (25 zł) lub Carpaccio z marynowanej polędwicy wołowej z rukolą, Grana Padano i sosem truflowym (31 zł), ale ja na jego miejscu zjadłabym obie te przystawki, wykrzykując „oh mio Dio!”.

Degustacja była wyjątkowa nie tylko ze względu na świetną, prostą kuchnię czy wspaniałe kaskady wina. Przede wszystkim Boccanera to energia, gościnność, miejsce, z którego nie chce się wychodzić. A chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi?