TABASZÓWKA (Krynica)


Krynica. Rysiek Rydel śpiewał „W życiu piękne są tylko chwile”. Pedro Calderón de la Barca przekonywał mnie ostatnio na 100-lecie Teatru Bagatela, w dość okrutny i przewrotny sposób, że „Życie jest snem”. Wracając w myślach do czasu spędzonego w Tabaszówka wiem jedno: kolekcjonujemy chwile i zamykamy je w naszych czaszkach niczym jedwabne pudełko skrywające najcenniejsze skarby. Warto zadbać o to, aby okoliczności naszych chwil, wspomnień, wydarzeń były piękne, komfortowe, wyjątkowe. Takie jak moje w Tabaszówka.

Co za genialne miejsce!

Niedaleko Krynicy, a jednak z dala od jej zgiełku. Niby w centrum. Bo i knajpy i atrakcje na wyciągnięcie ręki a widoki beskidzkich pagórków, pasących się krów i owiec koją oczy. Cisza. Spokój. Komfort. Te trzy przymiotniki mogłyby się stać hasłem reklamowym Tabaszówki. Miła dla oka architektura. W środku wnętrza wypełnione pastelami i takimi detalami, że od progu czujesz się, jakbyś przyjechał „do siebie”. To jest fajne w tych domkach, że naprawdę na te kilka dni możecie mieć wrażenie, jakby to był wasz stały Azyl. Ja miałam.

Gwieździste wieczory na tarasie z huśtawką.

Pobudki z aromatem kawy z widokiem na zielone pagórki, wino na sofie przed rozpalonym kominkiem. Wycieczka do lasu na grzyby, ser od Bacy zza płotu, podróż w góry. Świetnie wyposażona kuchnia dała mi możliwość robienia śniadań (sklep spożywczy niedaleko). Grill w ogródku (przy każdym domu) zachęcił mnie do wieczornego pichcenia na świeżym powietrzu. Cisza. Koiła zmysły i sprawiła, że na te dwa dni wyłączyliśmy się całkowicie z życia. Nie ważne były firmy, nadchodzące realizacje i goniące nas terminy. Tabaszówka sprawia, że chcesz garściami czerpać z otaczającego cię piękna, zarówno przyrody: bezkresnych łąk, jak i ciemnych, gęstych borów. Pachnie. Zapach świeżego powietrza, mokrej trawy, spływającej żywicy z sosny budzi w Tobie niezwykle błogie uczucie. Człowiek tak bardzo docenia ten jeden ze zmysłów, na co dzień eksploatowany i zapominany.

Znacie to uczucie na widok miejsc z dzieciństwa lub wizyty u Babci, gdzie zjadacie swój ulubiony obiad albo z powrotów w dawno nieodwiedzane czasy, gdzie czujecie się jak u siebie? Tu tak jest. Częściej zdarza się dreszcz emocji z powodu nowego miejsca niż poczucie, jakby się tu bywało od lat. Tabaszówce udało się wywołać taki stan wśród przyjezdnych a na pewno w nas.

Okazja dla mnie wyjątkowa, bo moje urodziny. Wymarzyłam sobie je właśnie takie. To było moje życie i mój sen. Obdzierający z tych chwil kalendarz służbowy przywołał mnie brutalnie do rzeczywistości, ale do dziś, kiedy potrzebuje na chwile się schować i poczuć znowu ten fajny czas, wracam w myślach właśnie tam.